Skip to main content
ArchiwumPJ2018 EwangelizacjaTwoja HistoriaWokół PJ

TWOJA HISTORIA – Bartek Ciok

By 29 stycznia 2013No Comments

Zapraszamy każdego z uczestników Przystanku Jezus do spisania świadectwa – historii, których tak wiele słyszymy spotykając się z Wami w różnych miejscach. Podzielmy się fascynującymi historiami, które zmieniły życie nasze jak i ludzi którzy żyją wokół nas.

Spisane historie – świadectwa proszę nadsyłać na adres: biuro@przystanekJezus.pl . Jeśli możesz dołącz fotkę.

Dzisiaj prezentujemy list – świadectwo Bartka Cioka z Ugandy.

Piękne lato mamy tej zimy. W Polsce temperatura skacze, ale cały czas mrozi noski. Tutaj trochę inaczej. Piszę do Ciebie, drogi Przystankowiczu, z Ugandy, perły Afryki Wschodniej.

W 2012 roku pojawiłem się na Przystanku Jezus wraz z wolontariuszami misyjnymi  z ramienia Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego, aby opowiedzieć o naszej działalności. Duch Święty nie szczędził w łaskach, ponieważ wielu z was później posłuchało jego głosu i spróbowało formacji misyjnej. Podobnie było i ze mną. Dzisiaj służę jako misjonarz świecki w placówce salezjańskiej dla chłopców ulicy. Nieobliczalne urwisy. Nie zmieniłbym jednak miejsca, ani decyzji o wyjeździe na misje. Jezus wiedział czego moje serce potrzebuje. Teraz jestem szczęśliwy i spełniony. Ale jak tutaj trafiłem?

Po osobistym nawróceniu pytałem siebie i Boga dokąd powinienem zmierzać? W moją głowę niczym wiertarka udarowa wwiercało się pytanie: jakie jest moje powołanie? Zrozumiałem, że tak naprawdę to ode mnie zależy co wybiorę. Nie mogę czekać na specjalne znaki od Pana. Można się ich wcale nie doczekać. Zacząłem czytać pragnienia mojego niepokornego serducha. A może coś zwariowanego dla Boga? Poczułem, że misje to powołanie dla „szaleńców”. Tak! To jest dla mnie. Hej przygodo!

W sieci znalazłem informacje o Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. W 2009 roku zacząłem formację. Atmosfera i konkretne ukierunkowanie na Boga oczarowały mnie. Uczestniczyłem jednak tylko na dwóch spotkaniach comiesięcznych. Lepiej przydam się na misji z wyższym wykształceniem- pomyślałem. Porzuciłem formację i ustaliłem sobie strategię na kolejne dwa lata. Nie chciałem niczego porzucać, palić mostów. Inicjatywy które prowadziłem przekazałem następcom. Przygotowałem rodzinę i przyjaciół na moją absencję. Zacząłem formację ponownie w 2011 roku, ale już bez życiowych hamulców.

Na comiesięcznych spotkaniach formacyjnych zobaczyłem, że byciem „szaleńcem” dla Jezusa wcale nie jest  złe. Poznałem także ludzi o podobnych pragnieniach serca. Całkowite oddanie życia Jezusowi. W trakcie spotkań poznawaliśmy: poszczególne aspekty pracy misyjnej, placówki misyjne, misjonarzy. choroby tropikalne, kultury w poszczególnych krajach Afryki, Ameryki Południowe i Azji, podstawy pedagogiki i nauka zabaw, warsztaty rozwijające umiejętności, które mogą przydać się na misji, spotkania z inspirującymi ludźmi, historię i działalność św. ks. Jana Bosko i jego system prewencyjny. Ufff. Dużo tego wymieniłem, a jest jeszcze więcej. Najważniejsza jednak to formacja duchowa. Zgodnie z zasadą: kiedy Jezus jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu.

Rok przygotowań. W czerwcu na polach lednickich z rąk ks. abpa Henryka Hozera otrzymaliśmy krzyż misyjny. Piękna ceremonia, która zostanie w pamięci do końca życia. Ksiądz Arcybiskup powiedział do nas później:

-Misje z Jezusem to najpiękniejsza przygoda życia.

W moim odczuciu, kiedy fizycznie doświadczam życia misyjnego, trudno się nie zgodzić. Misje to część Kościoła. Każdy z apostołów był misjonarzem. Każdy z nas ma ukryte lub już odkryte pragnienie dzielenia się Jezusem. Może i Ty chcesz zostać „szaleńcem” dla Jezusa?

 

Bartek Ciok

www.bartekciok.pl –blog misyjny.