Skip to main content
ArchiwumNews

Czwartek – Eucharystia – homilia – ks. Mateusz Podkówka

By 1 sierpnia 2014No Comments

Jednym z pragnień, które jest w sercach wielu z Was jest pragnienie doświadczenia czegoś odnowionego w Kościele. Czegoś, co Duch św. wkłada w nasze serca. Dziś usłyszeliśmy Ewangelię właśnie o tej nowości. Uczeń Chrystusa jest jak gospodarz domu, który wydobywa rzeczy stare i nowe. Uczeń, to ten, który nie boi się sięgnąć po nowość. To ten, który nie boi się sięgnąć do skarbca z tego, co już otrzymał.

Dzisiejsze wspomnienie św. Ignacego pozwala popatrzeć na 3 takie postacie. Pierwszy z nich, Ignacy Loyola, kiedy zakładał Towarzystwo Jezusowe nie miał lekko. Był oskarżany o herezję, szykanowany. Ignacy mimo tego, że było ciężko i musiał doświadczyć trudu odrzucenia, był cierpliwy i owoce tej cierpliwości (przynajmniej 2 stoją wokół nas).

(Aundri de Lubac?) wielki teolog XX wieku, który pracował jeszcze na kilkanaście lat przed Soborem Watykańskim II, początkowo otrzymał zakaz nauczania. To co głosił było zbyt nowe. Nowość myśli, ta nowość, którą chcemy wyciągać z tego skarbca okazuje się nie dla wszystkich do zniesienia. Początkowo i on został odrzucony. Pan jednak w jego wierności i cierpliwości miał plan.

Jak przyjechałem tu 2 lata temu, to wtedy był I Kongres Nowej Ewangelizacji. Po raz pierwszy wtedy otrzymałem niezwykłe zadanie – ks. Artur wysłał nas myć kible. Dziś dzielę się z Wami Słowem. Pan ma swoje ścieżki. Jeżeli przychodzisz do Niego, aby wyciągać z tego skarbca rzeczy stare i nowe – On ci na to pozwoli. Ale nie łudź się, że będzie to łatwe. Trzeba wykazać się posłuszeństwem i cierpliwością.

I trzecia postać (Pier de Chatel?). We wszystkim, co nauczał został bardzo mocno przekreślony. Rozżalony pojechał do Azji, ale był wierny dalej Kościołowi. Wrócił, pojechał do USA. Na jego pogrzebie było 5 osób, a dziś stawia się dziś pośród ludzi, którzy są uważani za największych kosmologów, filozofów. Kiedy chcemy wyciągać ze skarbca to co nowe, niezależnie kim jesteśmy, musimy pamiętać, że to nie o nas tutaj chodzi, tylko o Boga, o Jego chwałę. Czasem, żeby chwała Boga się objawiła, trzeba byś ty się uniżył. Ważne jest dla mnie to, czy idę za Panem i czy jestem mu wierny.

Niedawno pojechałem z kolegami w Alpy, żeby zrealizować jedno z marzeń – wejść na dach Europy. Tam wydarzyło się dla mnie coś bardzo trudnego. Byliśmy na 4300mnp, kiedy moi koledzy zaczęli słabnąć, ja się czułem świetnie. To było najgorsze, bo we mnie pojawiło się pragnienie, że tyle dałem z siebie, tyle było przygotowań. I co teraz mam zrezygnować? Zobaczyłem, że będę musiał zrezygnować, jeżeli oni nie dadzą rady. Wiedziałem, żeby być roztropnym. Żeby z nowości, tego szczytu, wyjść cało – będę musiał wrócić. Udało nam się w końcu wejść na ten szczyt. Ale zauważyłem, że nie jest ważne to, że ja w moim życiu wejdę na szczyt, będę najlepszym alpinistą, ale co ja zrobię z tymi ludźmi, którzy idą ze mną. Co ja zdobię z tymi ludźmi? Ja chcę iść i głosić, ale nie mogę zapomnieć o tym, że ten gospodarz domu musi pamiętać o tych najbliższych. Trzeba pamiętać o wspólnocie, którą Pan nam dał. Czy jest w naszym sercu pokora, posłuszeństwo, wierność? Czy jest gotowość do rezygnacji z siebie a postawienie Chrystusa na I miejscu. Może i do tego, aby przegrać ten szczyt a potem w konsekwencji dać wygrać Bogu w naszym życiu. Idziemy na Pole w duetach nie tylko ze względów bezpieczeństwa, ale też po tylko, by budować wspólnotę.